***
Kochany przyjacielu, coś mnie podkusiło… Trudno określić. Chciałam porozmawiać z kimś zaufanym, a jednocześnie nie miałam ochoty, by mówić. Bo właściwie o czym? Permanentne powtarzanie tych samych treści nie prowadzi ku dobremu. W każdym razie, gdzieś musze - t o - z siebie wyrzucić. Nie określiłam jasno tematu, ale czy - t o - da się klarownie określić? Zrozumiesz, co miałam na myśli. Wiem, że zrozumiesz. Tytuł? Może powinnam nadać. Niech będzie. Czy oczekuję rady? Bardziej wsparcia, cokolwiek jest - t y m - w czym tkwię.
Nie wiem czym - t o - jest. Łapie mnie nagle, gdy przed oczami mignie światełko nadziei, łapie mnie, gdy słyszę znajomy dźwięk, gdy przed oczami przebiega siedem znajomych liter. Gonią się, a każda przegrana łapie za rękę kolejną, tworząc przeklęty, choć tak miły oczom napis. Nazwę, imię a może zaklęcie? Magiczny wydźwięk sprawia, że nogi bezwładnie miękną w kolanach, więc wolę patrzeć. Patrzeć i milczeć. Czuję jak każda kolejna sylaba wyżera mnie od środka, niczym bakteria. Powinnam się jej pozbyć, jednak przyzwyczaiłam się już do ciągłego „przeziębienia”. Zawsze znajdzie się ktoś, kto w potrzebie udzieli chusteczki (dziękuję). Mam oparcie, a choroba nie jest śmiertelna. Choć napełnia mnie lękiem przed ewentualnymi komplikacjami, pozwala też docenić dar życia. Leżąc na trawie, wdychając świeże powietrze, moknąc w deszczu, czy choćby podziwiając widoki kryjące się za brudną szybą autobusu – czuję, że ja, Anna, naprawdę istnieję. Wyczuwam swój puls, nie tyle fizyczny, co bardziej duchowy. Radość miesza się z rozczarowaniem, jednak którakolwiek z emocji byłaby mi bliższa, to wciąż emocja. Surrealne, a jednak rzeczywiste poruszenie.
Pewnego dnia melodyjna barwa głosu „nazwy” sprowadzi klęskę. Jednak nie sposób pozostać głuchą. Masochistą jest człowiek, który choć potrafi zapobiec nieszczęściu, wytrwale wyczekuje jego nadejścia. Mało kto zwróci uwagę na rozkosz, jaka wiąże się z wypatrywaniem owej zguby. Doskonale wiem, jak powinnam się zachować, co mówić, a czego się wyrzekać, ale jak mogę świadomie pozbawić się tego, co uczłowiecza?
Każda sekunda, każdy skradziony uśmiech to kolejny krok ku katastrofie. Każdy nerw mojego ciała błaga o jeszcze, choć nie odnosi żadnej korzyści. Bakteria przenika najdrobniejsze komórki, a organizm choć stara się bronić, choć odczuwam rosnącą gorączkę, nie jest w stanie - t e g o - powstrzymać.
Nie wiem czym - t o - jest. Łapie mnie nagle, gdy przed oczami mignie światełko nadziei, łapie mnie, gdy słyszę znajomy dźwięk, gdy przed oczami przebiega siedem znajomych liter. Pewnego dnia uścisk okaże się zbyt mocny, pewnego dnia zostawi krwawe ślady. Jednak kiedy spojrzę na bliznę, przypomnę sobie jak wielką przyjemność czułam, gdy umacniał się uścisk. Bywa, że ludzie umierają nie zaznawszy nawet namiastki radości, jaką daje pogłębianie się w tej niedoli. Nie ważny jest cel, ale przemierzona ku niemu drga. Wykradanie kolejnego uśmiechu, wyczekiwanie na kolejną gonitwę sylab, kolejne płonne / realne marzenia.
Błoga tragedio, śmiało prowadź mnie ku sercowej apokalipsie.
Błoga tragedio, trwaj.
Przyjacielu, pamiętaj, że "nawet jeśli tak jest, jeśli już go straciłam, zyskałam jeden dzień szczęścia. Świat jest, jaki jest, i każdy dzień szczęścia graniczy niemal z cudem."
Anna.
witam polecam stronkę zakupy tylko dla pań
OdpowiedzUsuńhttp://virus.ibutik.pl/
dla miłośników koni
http://mojkonarab.blogspot.com
dla panów wszystko o budownictwie
http://budownictwonowoczesne.blogspot.com