
Zrezygnowana odwróciłam wzrok. Siedziałam pod ogromną ścianą, na której wisiało kilka starannie oprawionych zdjęć. Jedno z nich przedstawiało człowieka, starającego się przeskoczyć kałużę. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie przesadzona wielkość wody. Postać wyglądała na świadomą absurdu wyzwania, jednak pomimo tej wiedzy zaryzykowała. Nie istotny był strach przed pomoczeniem, pobrudzeniem ubrań, czy końcowym przeziębieniem. Osoba ta nie obawiała się podjąć ryzyka, ponieważ wiedziała, że największą porażką jest tchórzostwo. Prawdopodobnie skok zakończył się mokrą klęską, jednak jeśli nigdy nie podejmiemy, teoretycznie przegranej walki, nie dowiemy się, czy tym razem życie nie przyniosłoby niespodzianki. Patrząc na wspomniane czarnobiałe zdjęcie, można odnieść wrażenie, że skaczący człowiek został obdarowany niewidzialnymi skrzydłami, pomagającymi mu w bezpiecznym dotarciu na brzeg . Czy macie pewność, że tak właśnie się nie stało?
Raz jeszcze spojrzałam na młodą malarkę. Dlaczego jej wyimaginowaną historię uznałam za tragiczną? Istnieje szansa, że los okaże się przychylny. Zależy to tylko od jednego czynnika – odwagi .
- Kochanie, przepraszam, że tak długo. Zgłodniałaś? – T. powrócił, przerywając ciąg moich zagmatwanych myśli i z dumą postawił tackę na stole. – Nie wiem czy to lubisz, ale zaryzykowałem.
- Słusznie. – obdarzyłam go subtelnym uśmiechem.
4 stycznia 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz