Słuchałam wielu rodzajów muzyki. W wieku 9 lat marzyłam, by założyć fan club Britney Spears, w wieku 13 masowo ściągałam - Equador - a dziś nie pogardzę muzyką rodem ze Shreka. Jednak żadna z piosenek nie wzbudza we mnie, tak prawdziwych emocji, jakie wywyłują utwory rockowe oraz wszelkie ich odmiany.
Wiele osób twierdzi, że owe utwory nastrajają wyłącznie negatywnie. Owszem. Dają wiele do myślenia, a to zwykle owocuje w dość dołujące refleksje, dotyczące wielu dziedzin życia. Jednak dzieje się tak z prostego powodu. Nie istnieje człowiek, nie obawiający się niczego. Każdy z nas kłębi w sobie bardziej, bądź mniej ukryte lęki, zwykle chowające się za paletą różnorodnych emocji.
Zespoły typu Pidżama Porno, czy happysad reprezentują gatunek muzyki, odzwierciedlającej moje poglądy na temat świata i wszelkich uczuć. Niestety z tego powodu muszę zburzyć wizję krytyków. To co kocham w tym najbardziej, to dni, gdy czuję ogarniające mnie zewsząd szczęście. Włączam wtedy "damy rade", a słysząc gitarowe solo, moje wewnętrzne uczucia, dwukrotnie się potęgują. Ośmielę się nawet powiedzieć, że gitara to jedyny instrument, który grając kilkakrotnie identyczne dźwięki, w jednym momencie rozbudza we mnie radość, w innym smutek. Jednak czy nie na tym właśnie polega życie? To jak huśtawka, z której, jeśli nie zadbamy o bezpieczeństwo, z łatwością możemy wypaść. Jednego dnia jesteśmy na górze, innego zaś u dołu, ale najważniejsze, by przez to nie zapomnieć przy tym kim się w rzeczywistości jest.
Inspirowało : "Najwyżej" w wykonaniu grupy happysad.
3 sierpnia 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz